
Ludzie spoza szeroko pojętego obozu władzy nie widzą powodu dlaczego Jarosław Kaczyński został „Człowiekiem Wolności Tygodnika „wSieci” w 2016 r.” Sądząc po jego poczynaniach zasłużył zapewne na różne tytuły ale czy akurat na ten? Słownik PWN podaje kilka definicji słowa „wolność”. Można więc pokusić się o sprawdzenie, czy działania prezesa partii rządzącej wypełniają którąkolwiek z tych definicji.
Wolność według słownika PWN:
1. «niezależność jednego państwa od innych państw w sprawach wewnętrznych i stosunkach zewnętrznych»
2. «możliwość podejmowania decyzji zgodnie z własną wolą»
3. «życie poza więzieniem, zamknięciem»
4. «prawa obywateli wyznaczone przez dobro powszechne, interes narodowy i porządek prawny»
Czy Jarosław Kaczyński przyczynił się do niezależności Polski od innych państw? Mamy fatalną opinię w Europie, do tej pory nigdy Unia Europejska nie krytykowała stanu praworządności w Polsce, nigdy premier Polski nie musiał się tłumaczyć przed parlamentem UE, pierwszy raz prezydent jakiegoś mocarstwa zwracał uwagę na stan naszego prawa. Zagraniczne gazety piszą o protestach w Polsce i o zagrożeniu demokracji. Nie jest nieprawdopodobne nałożenie sankcji na Polskę. Jak widzimy, tu mu nie wyszło.
Czy Jarosław Kaczyński ma możliwość podejmowania decyzji zgodnie z własną wolą? Jak można zauważyć wielokrotnie na miesięcznicach smoleńskich – nie. Gdyby to od niego zależało, premier Tusk już dawno byłby w kazamatach, a urzędnicy jego rządu co najmniej w więzieniu. Decyzje, które podejmuje są w jakimś stopniu ograniczone prawem. Owszem, często zdarza się – z tym rządem i z tym parlamentem – że jego wola staje się prawem, ale mimo wszystko polskim ustrojem jest jeszcze demokracja i to bardzo często nie pozwala posłowi Kaczyńskiemu podejmować decyzji zgodnych z jego wolą.
A co z życiem poza więzieniem? Widzieliśmy starszego mężczyznę kompletnie zagubionego w sklepie. Widzimy go wielokrotnie otoczonego gromadą ochroniarzy i wielbicieli. Ktoś mu robi zakupy, ktoś go wozi, ktoś go osłania przed przedstawicielami suwerena. Nikt nie widział prezesa największej partii samego czy z rodziną. Nawet spacer z wnuczkami brata kilka lat temu był ustawiony dla fotografów. Zdecydowanie ten człowiek żyje w klatce, złotej klatce, którą sam sobie stworzył.
Zatem co z prawami obywateli wyznaczonymi przez dobro powszechne interes narodowy i porządek prawny? Jak można zobaczyć od wygranych wyborów prezes PiSu bardzo pilnuje by porządek prawny był taki jak odpowiada jemu i ludziom go popierającym. Prawo jest tworzone tak, by było dobre dla partii rządzącej, absolutnie bez liczenia się z opozycją. Interesem narodowym jest nazywane to, co się wydaje PiSowi dobre dla nich samych , bez konsultacji z ludźmi doświadczonymi i wykształconymi. Dobro powszechne jest definiowane tym, co jest dobre dla rządzących. W ramach tego dobra obywatele otrzymali 500+ i obietnice innych profitów a w zamian mają tylko popierać bezrefleksyjnie pomysły prezesa PiSu. Nikt z rządzących nie interesuje się zdaniem suwerena, o ile nie jest to pisowski suweren a jego zdanie nie jest zgodne z opinią rządzących.
Reasumując: prawa obywateli popierających PiS są przestrzegane (a przynajmniej oni w to wierzą), porządek prawny mający niewiele wspólnego polską konstytucją czy ustrojem demokratycznym budzi powszechną radość wśród polityków PiS i pracowników mediów ich popierających. Są oni przekonani, że Jarosław Kaczyński dał im wolność, wolność głoszenia poglądów zbieżnych z partią rządzącą, wolność negowania racji opozycji, wolność tworzenia nowej historii, wolność lżenia ludzi myślących inaczej…
W związku z tym słusznie poseł Kaczyński został „Człowiekiem Wolności Tygodnika wSieci”. I wobec tego jest oczywiste, że nigdy nie zostanie po prostu „Człowiekiem Wolności”.
Sądzę, że to jeszcze nie jest szczyt wazeliniarstwa ze strony pisowskiego orszaku. Ciekawe, czym to przebiją.
PS. Nie zapominajmy o tym, że laureat patrzy i zapamiętuje, kto był i kogo nie było, kto się wystarczająco nisko giął w ukłonach, a kto się nie wykazał należycie przekonującym zaangażowaniem w hołdowaniu. Dowodem tego jest choćby fakt, że na galę tak mocno spieszył się Antoni Smoleński, że niewiele brakowało, a odleciałby niczym z pasa startowego. Niestety nie odleciał i skończyło się karambolem.
No ba… on jeszcze rozliczy, kogo trzeba.